- Dlaczego Latosa nie ma na liście? - to pytanie zadaje sobie dzisiaj wielu bydgoszczan, zastanawiają się jego przeciwnicy polityczni, także w PiS-ie można odnieść wrażenie, odpowiedź może znać zaledwie kilka osób, bowiem dla szeregowych działaczy to również niespodzianka. Jedni spekulują, że musiał coś poważnego nabroić, jakby nie patrzeć to naturalna droga myślenia, gdy słyszy się o tym, że o jego kandydowaniu zdecydować miał Komitet Polityczny. Krąży też pogłoska, iż miał podpaść prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie zgadzając się na kandydowanie z niższego niż pierwsze miejsce. Jest też wersja mówiąca o tym, że na liście PiS w okręgu bydgoskim zrobiło się ciasno i ona może być najbliżej rzeczywistości. Po tym jak listę otworzy minister Paweł Szrot (wcześniej rozważano europosła Patryka Jakiego), przy prawdopodobieństwie, że PiS zdobędzie w okręgu bydgoskim tylko 4 mandaty (tak od dłuższego czasu prognozują sondaże), miejsc dla lokalnych posłów w Sejmie nie jest za dużo, zatem odpadnięcie już w przebiegach Latosa zwiększa szansę pozostałych.
Miał iść do Senatu?
W czwartek po południu krążyły informację, że Latos miałby kandydować do Senatu z okręgu bydgoskiego, jak ustaliliśmy, taki głos pojawił się faktycznie rano w Komitecie Politycznym. Okręg bydgoski dla PiS nie jest zbyt atrakcyjny, zatem szansę na uzyskanie mandatu nie były duże, były spekulację, iż w zamian za ,,poświęcenie się”, Latos mógłby otworzyć listę do Parlamentu Europejskiego na wiosnę w województwie kujawsko-pomorskim. Koncepcja senacka dla Latosa upadłą dość szybko.
Do Senatu przez chwilę chciano wystawić natomiast posłankę Ewę Kozanecką, która ostatnio zaliczała sporo wpadek. Począwszy od opisywanego przez nas zakupu na biuro poselskie lamp ogrodowych, w partii bardziej zaszkodziła sobie jednak wychodzeniem przed szereg z czekami. Posłanka bowiem w momencie gdy rząd informował o przyznawanych dla samorządów dotacjach, sama drukowała sobie czeki, na których znajdował się jej podpis i zawoziła do gmin, przez co niektórzy mogli pomyśleć, że to ona ,,te pieniądze załatwiła”. To działanie działało na nerwy pozostałym posłom PiS, dlatego chciano nawet usunąć ją z listy. Kandydowanie do Senatu, gdzie najprawdopodobniej by poległa miało być najlepszym rozwiązaniem, ostateczni obroniła się na liście do Sejmu, ale dopiero na 6 pozycji, zatem będzie musiała sporo się postarać, aby utrzymać status poselski.
Sprawiedliwości z radną Szabelską stało się zadość
Dzięki temu zamieszaniu dość wysoko na liście – na 3 pozycji – znalazła się bydgoska radna Grażyna Szabelska. Patrząc z perspektywy kilku wyborów, to można powiedzieć, że stała się jakaś sprawiedliwość. Przed 4-laty Szabelska, która miała startować z pierwszej 10-tki, została najpierw z listy usunięta, a potem przywrócona dopiero na 11 miejsce, co w praktyce wyeliminowało ją z walki o mandat poselski. Przyczyną usunięcia jej z listy, było pozwanie jej przez współpracującą z bydgoskim PiS-em firmę reklamową, której właściciel twierdził, iż jest ona mu dłużna pieniądze za wcześniejsze wybory (z naszych ustaleń wynika, że nie było na to żadnych faktur), głównymi dowodami były potajemnie robione nagrania.
Pisaliśmy o tym przed 4 laty, właściciel firmy próbował później sądownie wymusić na nas usunięcie publikacji, obroniliśmy jednak prawo do informowania Was o tym zdarzeniu, które było faktem.