Jesteś tutaj: HomeMagazynO tym jak Węgrzy domagali się niepodległości Polski

O tym jak Węgrzy domagali się niepodległości Polski

Napisane przez  Magyar24.pl Opublikowano w Magazyn sobota, 12 sierpień 2017 14:19
prof. Marian Zdziechowski prof. Marian Zdziechowski

W trakcie I wojny światowej Polski na mapach nie było, istniał jednak milionowy, pełen ducha naród, który marzył o odzyskaniu niepodległości. Z tego też powodu mocarstwa uczestniczące w wojnie starały się grać sprawą polską, chcąc zachęcić Polaków do walki o swoje interesy. Sprawę polską poruszali również węgierscy politycy, choć było to już zainteresowanie mniej interesowne.

Na początku XX wieku sytuacja Węgier była znacznie inna Polaków. Tworzyli oni bowiem pod monarchią Habsburgów Austro-Węgry, posiadali swój parlament – o takiej pozycji Polacy rozrzuceni na terytorium trzech zaborców mogli pomarzyć. Również mieszkający w Austro-Węgrach Polacy odczuwali bycie pod zaborami.

Profesor Marian Zdziechowski, polski konserwatysta, w swojej książce z 1920 roku pt. ,,Tragedia Węgier a sprawa polska” przybliża pojawiające się w Peszcie inicjatywy polityczne mające na celu wsparcie sprawy polskiej – Madjarzy byli jedynym narodem, dla którego wskrzeszenie Polski czy to niepodległej zupełnie, czy za własną zgodą złączonej z Austrią i Węgrami, stanowiło bezpośredni, najżywotniejszy interes.

 

Zdziechowski wspomina, że w 1912 z inicjatywy posła Kovacsa wraz z historykiem Divekym założyli w Peszcie klub polsko-węgierski. Ożywienie sprawy polskiej nastąpiło jednak dopiero po wybuchu I wojny światowej – w 1915 z inicjatywy tego klubu pojawiła się projekt rezolucji, który trafił pod obrady parlamentu, domagający się od rządu w trakcie negocjowania zasad pokoju, uwzględnienia interesu Polaków. W tym okresie sprawę polską poruszano w prasie, pojawiła się nawet koncepcja, aby utworzyć w ramach monarchii osobny organizm państwowy w Galicji. Można uznać to za oczekiwanie utworzenia niezależnego polskiego parlamentu w ramach monarchii Austro-Polsko-Węgierskiej.

 

Hrabia Teodor Batthianyi przestrzegając przed wzrostem znaczenia żywiołów germańskim postulował, aby dokonać fail accompli (faktu dokonanego) poprzez utworzenie niepodległej Polski jeszcze przed zakończeniem wojny – Państwo polskie z 20 milionami ludności, zawdzięczające naszej pomocy wolność, będzie chyba stało, przy nas, jako wierny sprzymierzeniec.

 

Deklaracje zrobienia wszystkiego co możliwe dla sprawy polskiej wyraził premier hrabia Stefan Tisza. Przewidując on, że przegrana w wojnie będzie dla Węgier tragedią, jednocześnie miał obawy wobec włączenia Polski do monarchii jako trzeciego równorzędnego z Austrią i Węgrami czynnika. Stąd też był wobec tego powściągliwi; w liście do innego hrabiego obawiał się, że wejście Polski doprowadzi do rozpadu orientacji politycznej państwa Habsburgów. Czynników nie wejścia tej koncepcji w życie być mogło jednak znacznie więcej. Przecież dominujące w tym obozie Cesarstwo Niemieckie z jednej strony łudząc Polaków możliwością uzyskania większej wolności zachęcało ich do przelewania krwi z Rosją, to jednak gdy z powodu rewolucji bolszewickiej carat upadł, czując większą pewność o wynik wojny polskie nadzieje ukrócili. Dobrze nastawienie Niemców wobec Polaków pokazuje przykład gen. Hallera, który w ramach Legionów Polskich najpierw walczył z Rosją, ale po ich pokonaniu czując się oszukanym przez Niemców ze swoimi żołnierzami zdezerterował i obrócił się przeciwko nim.

 

Wojnę tą zarówno Cesarstwo Niemieckie i Austro-Węgry jednak przegrały, spełnił się najgorszy scenariusz premiera Tiszy. Traktat z Trianon przyniósł dla Węgrów wielką narodową tragedię, po której rany na sercu bolą do dzisiaj. Wspomniany gen. Haller po ewakuacji do Francji objął dowództwo nad utworzonymi tam polskimi wojskami, znanymi dzisiaj bardziej jako Błękitna Armia. Polscy żołnierze we Francji swoją krwią przyczynili się do pokonania Niemców i dzięki temu jako uczestnicy obozu zwycięskiego, Polacy stali się beneficjentami nowego ładu. Jak to mawiał Wilson Churchill historię piszą zwycięzcy i taką ją dzisiaj znamy. Propolskie inicjatywy Izby Parlamentu w Peszcie zostały zaś zapomniane.

 

Publikacja ukazała się na portalu www.Magyar24.pl

 

Warte obejrzenia

« Maj 2024 »
Pon Wto Śro Czw Pią Sob Nie
    1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31    
  • Dwa mandaty w Parlamencie Europejskim to nie musi być pewnik. Od frekwencji będzie zależeć pozycja kujawsko-pomorskiego

    7 czerwca odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, w których wybierzemy 53 przedstawicieli Polski. Ilu będzie dokładnie reprezentantów województwa kujawsko-pomorskiego? Możemy spekulować na podstawie sondaży, ale ostatecznie w skomplikowanej ordynacji nic nie jest pewne. Kluczową rolę może odegrać frekwencja.

  • Czołowi kandydaci w wyborach europejskich. Kim są i o co chodzi w tej idei?

    W pewnym sensie każdy mieszkaniec województwa kujawsko-pomorskiego będzie mógł w czerwcu wskazać, czy bliższa jest mu wizja polityczna Ursuli von den Leyen, czy Nicolasa Schmita, bądź Sandro Goziego. Problem w tym, że dla większości mieszkańców naszego województwa jedynym kojarzonym w tym gronie nazwiskiem jest szefowa KE Ursula von den Leyen, a dużą liczba osób czytających tę publikację pierwszy raz słyszy o czymś takim jak czołowi kandydaci. Idziemy w tym miejscu trochę pod prąd z polskim dyskursem politycznym, ale rolą mediów jest informowanie – a idea czołowych kandydatów wydaje nam się ciekawa.

Wiadomości z regionu