Refleksja do której dążę, dotyczyć ma świadomości obywatelskiej Polaków, poczucia obowiązków obywatelskich i kryzysu demokracji w Polsce, który ma miejsce. Nie bez powodu wspomniałem o sprzyjającym refleksji wyciszeniu kampanii wyborczej, gdyż oparta jest ona głównie o negatywne emocje. Mamy bowiem do czynienia z festiwalem czarnej kampanii, gdzie sztabowcy próbują nam obrzydzić nawzajem kandydatów, co sprawi, że będą to emocjonalne wybory. Mały procent wyborców pójdzie zagłosować, często przeciwko czemuś, a nie za czymś. Tylko warto się zastanowić, czy takiej właśnie demokracji chcemy?
Zespół amerykańskich badaczy z Drewem Westenem na czele przeprowadził nawet eksperymenty, w których udowodnił jak to właśnie emocje kierują decyzjami wyborczymi. Przy urnach decyduje zatem wybór nie racjonalny, ale bardziej behawioralny.
Gdy spojrzymy jednak na codzienną politykę, to mamy do czynienia z trwającym od 2007 roku konfliktem dwóch obozów, w którym większość Polaków już i tak się zgubiła, coraz bardziej reagując na życie publiczne alergicznie. Stąd też frekwencja w wyborach samorządowych (tych najbliżej obywatela) wynosi ok. 40%, gdy w odradzającej się po zaborach Polsce w 1919 roku było to od 70-90%. Zważyć trzeba jednak, że wówczas dotarcie do komisji wyborczej niosło często jakieś wyrzeczenie.
Takie wyalienowanie się większości narodu z życia publicznego niesie jednak za sobą dalsze skutki. Dyskurs publiczny zaczyna się opierać o tematy mało istotne, a w mediach wałkowane są wypowiedzi, często kontrowersyjne, polityków niewnoszących nic merytorycznego. Doprowadza to też do zjawiska opisanego przez Rafała Matyję w magazynie ,,Nowa Konfederacja”, gdzie elity ogranicza się do małej grupki piastującej wysokie funkcje. Tak przynajmniej wygląda to w świadomości Polaków, w szczególności na poziomie lokalnym. Te wąskie elity nie zawsze z odpowiednim przygotowaniem, pełnią właściwie całą odpowiedzialność, gdyż brakuje znaczącej grupy obywateli, która patrzyłaby im na ręce. Pokazuje to jak brakuje nam świadomego społeczeństwa, pilnującego spraw narodu, z rozbudowaną elitą z prawdziwego zdarzenia.
Dziś wielu ludzi wykonujących zawody, z których dotychczas rekrutowały się elity lokalne i ogólnopolskie przyjęło postawę wycofania się, uznania, że odpowiedzialność za sprawy publiczne spadła na polityków i urzędników – pisze Rafał Matyja.
Osobiście natomiast jestem zwolennikiem wizji elit, gdzie najważniejszym elementem będzie uczciwość wykonywania pracy społecznej. O przynależności do elit powinno bowiem decydować przede wszystkim zrozumienie swoich obowiązków obywatelskich wobec kraju i małej ojczyzny oraz ich sumienne wykonywanie. Każde miganie się od nich, powinno być natomiast przyczyną skarcenia.
Stąd też zachęcam do osobistych refleksji.