Warto jednak wyjaśnić, że to nie tyle klasa polityczna państw zachodnich nie chciała pomóc Polsce, tak naprawdę wielu zachodnich polityków obawiało się zwycięstwa bolszewizmu, mieli jednak problem z robotnikami. Zresztą jak spojrzymy na bieg wypadków od 1918 roku, gdy 11 listopada Niemcy ogłosiły kapitulację, to jej przyczyną były strajki i rozwijająca się w tym państwie rewolucja. I wojna światowa, nazywana na zachodzie Wielką Wojną, wyniszczyła społeczeństwa, dlatego w 1920 roku robotnicy mieli sporo do powiedzenia.
Brytyjski rząd za pomocą, ale związki zawodowe przeciwko
Premierem Wielkiej Brytanii w 1920 roku był Loyd George, który dał się zapamiętać w czasie konferencji pokojowej w Paryżu jako niespecjalnie życzliwy Polsce. Część historyków, w tym także opracowania IPN wskazują, że Loyd George w pewnym momencie nawet próbował wymusić na Polsce zawarcie pokoju z Bolszewikami, co zapewne odbyłoby się w niekorzystnym dla Polski wariancie, wszystko wskazuje jednak, że przewidywał upadek Polski i liczył, że uda się pochód bolszewizmu zatrzymać na Polsce. Nie można jednak też wykluczyć, że liczył też na przychylność brytyjskich związków zawodowych, które sympatyzowały z bolszewicką sprawą.
Zupełnie inny pogląd wyrażał ówczesny poseł jego Partii Liberalnej Winston Churchill, wówczas też minister wojny, późniejszy premier, który, jak pisze w jego biografii Nina Smolar - ,,Na wieść o ataku bolszewików na Polskę Churchill zaczął przygotowywać militarną pomoc przy gwałtownym sprzeciwie związków zawodowych i laburzystów (Partia Liberalna), którzy zagrozili wielką polityczną awanturą.”
Churchill tym posunięciem się naraził, bowiem pojawił się nawet postulat odebrania mu mandatu poselskiego - ,, Odział Scotish Labour Party postulował ,zwolnienie Churchilla z posady i zaresztowanie go za wypowiedzenie wojny republice bolszewickiej bez zgody wyborców”.
Władze Wielkiej Brytanii ostatecznie postanowiły wysłać Polsce uzbrojenie, nie dysponuje dokładnymi danymi o jej wielkości, ale to w tym momencie nie jest najistotniejsze, bowiem na wieść o tym zamiarze postanowili zastrajkować brytyjscy dokerzy. Sympatyzujący z ideą socjalistyczną anglojęzyczny portal Libcom.org opisuje londyńskie wydarzenia z maja 1920 roku z okrętem SS Jolly George. Na ten statek została załadowana amunicja, która miała wesprzeć Polskę, ale 15 maja dokerzy zaczęli rozładowywać statek. Gdy próbowano na nich naciskać o ponowne załadowanie amunicją, wówczas się zbuntowali. Jedną z liderek tego buntu była działaczka Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii Sylvia Pankhurst, która wcześniej agitowała po Londynie z apelem Lenina do mas pracujących. Rok później Pankhurst została aresztowana za działalność rewolucyjną. Związek Radziecki wydał później znaczek pocztowy upamiętniający bunt na SS Jolly George z wizerunkiem innego lidera Harrego Pollitta.
Z kolei portal Comeheretome.com opisuje incydent z 20 maja z Dublina, gdzie również dokerzy i kolejarze zastrajkowali. Tej sprawie nadano jednak jeszcze dodatkowego rozdźwięku, strajk uznano bowiem też jako sprzeciw wobec brytyjskiej okupacji Irlandii. Z artykułu dowiadujemy się, że te działania mocno skrytykowała prasa konserwatywna - ,,The Irish Times” miał zarzucać im, że działają na niekorzyść bezpieczeństwa państwa.
Dzisiaj trudno powiedzieć na ile bunt brytyjskich dokerów wynikał z sympatii dla idei bolszewickiej, a na ile był to sprzeciw przeciwko kolejnej wojnie, strach przed którą mógł być przez agitatorów bolszewickich rozbudzany.
Gdańscy dokerzy też zastrajkowali
Problemem było nie tylko wysłanie statku z amunicją z Wielkiej Brytanii, ale też dostarczenie ładunku dla Polski, bowiem nie istniał jeszcze port w Gdyni, pozostało zatem poleganie na Wolnym Mieście Gdańsku. Na mocy ustaleń Traktatu Wersalskiego Gdańsk był okupowany w 1920 roku przez Brytyjczyków i Francuzów (Wolne Miasto Gdańsk formalnie proklamowano dopiero w listopadzie 1920 roku). Brytyjczycy pomimo problemów z dokerami 21 lipca dostarczyli amunicję parowcem ,,Triton”, (miał dotrzeć on 10 lipca, ale strajki wpłynęły na to opóźnienie), ale był problem z jego rozładowaniem, bowiem zbuntowali się też gdańscy dokerzy i zagrozili strajkiem w całym porcie. Jak informuje w jednej z publikacji portal Polska-zbrojna.pl na wysokości zadania stanął brytyjski generał Richard Haking, który nakazał swoim żołnierzom rozładunek statku. Obawiano się również strajku kolejarzy, dlatego amunicję załadowano na barki, skąd brytyjscy i polscy żołnierze dostarczyli ją do Tczewa, który był już pod polską jurysdykcją.
Nawiązuje do tego też w swoich wspomnieniach brytyjski dyplomata obecny wówczas w Warszawie, Edgar D'Abernon, któremu zawdzięcza się rozsławienie Bitwy Warszawskiej na świecie - Generał Haking wykazał się w Gdańsku wielką energię. Wiadomości, jakie ostatnio otrzymałem od niego, wyrażają przekonanie o możliwości przesłania dostaw dla Polski przez tamtejszy port. Nowiny te ogromnie pokrzepiły Rząd Polski.
Działania generała Hakinga były zgodne ze stanowiskiem brytyjskiego rządu, pod koniec sierpnia premier Loyd George w swojej depeszy jasno wskazał, że na mocy Traktatu Wersalskiego zabezpiecza Polsce prawa do korzystania z gdańskiego portu, jednocześnie polecił, aby w przypadku problemów z dokerami należy ,,zatrudnić inną siłę roboczą pod ochroną Mocarstw Sprzymierzonych".
Pomoc brytyjska była na pewno nieporównywalna z tą uzyskaną od Węgrów oraz Francuzów, wiemy też jednak, że i również tam nie było bez komplikacji. Węgry admirała Miklosa Hothy-ego, które obaliły u siebie komunistyczny rząd, były zainteresowane pokonaniem bolszewizmu, ale na pomoc Polska musiała od Węgrów poczekać, bowiem był problem z tranzytem amunicji przez Czechosłowację, która utrudniała tę pomoc. Zapewne borykała się z podobnymi problemami co Wielka Brytania.
Patrząc na Brytyjczyków widzimy też różne odcienie szarości, bowiem mamy z jednej strony zdecydowaną postawę Churchilla, pomoc generała Hakinga w Gdańsku, warto też wspomnieć o osobie Edgara D'Abernona, brytyjskiego pisarza, który sprawił, że Bitwa Warszawska stała się słynna za sprawą jego dzieła - ,,Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata pod Warszawą 1920 r. „ D'Abernon był wówczas w Polsce jako brytyjski dyplomata z Misji Międzysojuszniczej w Polsce, a zasłynął tym, że jako jeden z niewielu dyplomatów został do końca, nie ewakuował się gdy bolszewicy zbliżali się pod Warszawę. To zdarzenie na oficjalnej stronie internetowej podkreśla polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.