Zadanie szacowania strat w uprawach spadło na samorządy gminne. Te opierały się natomiast o zalecenia z Urzędu Wojewódzkiego, które jak się później okazało nie odzwierciedlały interesów rolników.
- Dzwonią do mnie rolnicy z gminy Sicienko, gminy Koronowo oraz mam liczne odwiedziny moich sąsiadów w Więcborku – tłumaczył na konferencji prasowej radny wojewódzki Marek Witkowski. Problem dotyczy jednak znacznie większej części województwa, gdyż do naszej redakcji docierają także sygnały z południowych powiatów.
- Poszedłem do gminy Więcbork i okazało się, że śledząc tylko niektóre pisma kierowane z urzędu wojewódzkiego do gminy, w sprawie funkcjonowania komisji, co należy szacować, w jakim trybie i kiedy, mam nieodparte wrażenie, że kolejne pisma tak naprawdę powodowały bałagan. Efekt jest taki, że gmina która wzorcowo szła po ścieżce z pism pani wojewody, stosowała się do jej poleceń uzyskała taki efekt – 129 rolników, na blisko 1,5 tys. hektarów, nie otrzymało oszacowania szkód w uprawach zbożowych. W innych gminach działo się zupełnie inaczej, np. Sośno po telefonie jednego z posłów z PSL szacowało wszystko, w tym czasie, gdy gmina Więcbork szacowała tylko niektóre szkody – wyjaśniał radny Marek Witkowski.
- Politycy wyprzedzali pisma urzędowe i tworzyło to niepotrzebny bałagan. Zupełnie inaczej do sprawy podeszli ludzie z Sępólna Krajeńskiego, którzy szacowali od początku wszystkie straty – ocenia Witkowski i pyta publicznie wojewodę - Dzisiaj należy zadać pytanie wojewodzie Ewie Mes - co ma zamiar zrobić z poszkodowanymi rolnikami?