,,Co to jest za kobieta, która nie wie jaką ma płeć” - słyszymy na nagraniu - ,,Nic nie umiecie tak naprawdę, ale od zabijania specjalistki”.
Do takich zwrotów, a także np. stwierdzenia ,,bezczelne baby” wykładowczynie miały skłonić grafiki studentek z symboliczną dla protestów błyskawicą, czy z tęczową flagą.
- Te słowa nie pozostawiają pola do interpretacji. Moim zdaniem to jest przemoc, to jest zastraszanie, nadużycie władzy i terror na zajęciach za to, że studentki stanęły po stronie praw człowieka, wolności, praw obywatelskich, zostały obrzucone wyzwiskami – ocenia Karolina Kozłowska z partii Razem - Pani doktor powoływała się na wartości chrześcijańskie, co jest szczególnie paradne, bo moim zdaniem poniżanie osób, które są w słabszej od nas pozycji, do wartości chrześcijańskich nie należy.
Sprawa jak widać ma charakter światopoglądowy, bowiem sprawa aborcji jesienią budziła w Polsce duże emocje społeczne. Na pewno jednak wątpliwości może budzić język jaki stosuje wykładowczyni oraz odnoszeni się na zajęciach z farmakologii do spraw aktualnego sporu politycznego.
- Pani doktor dobrze wie, że ma dużą władzę nad studentkami, ponieważ to od niej zależy przyszłość zawodowa, naukowa tych młodych kobiet. Jest bardzo obrzydliwe, gdy ktoś kto powinien być autorytetem i przekazywać wiedzę w sposób rzetelny, nadużywa swojej pozycji żeby niszczyć ludzi - powiedział Adam Hoffmann z partii Razem.
Sprawę wyjaśniają władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, do których skargę złożyło około 40 studentek.