W marcu 2019 roku, na rok przed światową pandemią COVID-19 było to prawie blisko 30 tys. pasażerów, co pokazuje w jak trudnej sytuacji pandemia postawiła bydgoskie lotnisko. Kwiecień powinien być lepszy, bowiem mamy cały miesiąc lotów rejsowych do Warszawy. W drugiej połowie maja powinny powrócić loty RyanAir na londyńskie lotniska: Standsted i Luton, do Birmingham, stolicy Irlandii Dublina oraz wschodnia destynacja do stolicy Ukrainy Kijowa. Do tych zapowiedzi trzeba podchodzić ostrożnie, bowiem RyanAir już kilka razy termin powrotu do Bydgoszczy zmieniał. Nie wiadomo też kiedy powrócą loty do Szkocji.

Maj może być zatem początkiem żmudnego procesu odbudowy rynku wokół bydgoskiego lotniska. Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego – chociażby nie pojawi się szczep COVID-19 odporny na szczepionki którymi jesteśmy obecnie szczepieni, to na rynku lotniczym nie powinno dochodzić już do większych zawahań. Nie można wykluczyć, że część państw będzie dotować wakacje dla turystów chcących je odwiedzić, aby w ten sposób pobudzić swoje gospodarki.

Eksperci przewidują, że powrót do rynku lotniczego z 2019 roku potrwa około czterech lat. Rok 2019 był drugim z rzędu, w którym Port Lotniczy Bydgoszcz obsłużył ponad 400 tys. pasażerów rocznie. Śmiałe plany na 2020 rok przewidywały nawet możliwość historycznego przeskoczenia bariery 0,5 mln – zostały jednak pokrzyżowany przez okoliczność wyższą.