Pierwotnie sesja miała się odbyć już dwa tygodnie temu, ale dzień przed planowanym posiedzeniem przewodniczący Rady poinformował o swojej niedyspozycji. W takiej sytuacji przewodniczącego zastępują wiceprzewodniczący, ale w Koronowie na tych funkcjach były wakaty. Sytuacja koronowskiego samorządu była dość niecodzienna.
Złożyli dymisję
Wszystko zaczęło się w styczniu, na sesji w dniu 30 stycznia radni z klubu związanego z burmistrzem Patrykiem Mikołajewskim chcieli przeprowadzenia głosowania w sprawie odwołania przewodniczącego Rady Miejskiej Stanisława Gliszczyński. Gliszczyński otworzył sesję, po czym poinformował o swojej niedyspozycji i opuścił salę obrad. Prowadzenie sesji przejąć powinni wiceprzewodniczący, a ci kolejne złożyli dymisje z pełnionych funkcji.
W kolejnych dniach doszło do spotkania nieformalnego radnych w Tryszczynie, gdzie o wyjście z kryzysu miał zabiegać radny Tomasz Gordon. Pozwoliło to wznowić obrady 11 lutego, na tej sesji odbyło się tajne głosowanie w sprawie odwołania Gliszczyńskiego, ale przewodniczący się w nim obronił.
Wybór wiceprzewodniczących bez emocji
Wczoraj specjalnych emocji wybór wiceprzewodniczących nie budził. Na funkcję pierwszego wiceprzewodniczącego radny Gordon zaproponował radnego Bogusława Guzińskiego. Nie zgłoszono wobec niego żadnego kontrkandydata - Chciałbym zadeklarować, że zrobię wszystko, aby Rada funkcjonowała w sposób należyty, żeby dotychczasowe niesnaski odeszły w niepamięć – mówił radny Guziński po wyborze.
Na drugiego wiceprzewodniczącego też zgłoszono tylko jednego kandydata – Tomasza Gordona. Można zatem powiedzieć, że wiceprzewodniczący Rady Miejskiej zostali wybrani w atmosferze zgody.