Politycy obozu rządzącego od dłuższego czasu mówią, że najprawdopodobniej odbędą się wybory korespondencyjne w terminie do 23 maja, taki przekaz płynie do nas z mediów. Sejm zrobił już pierwszy krok w tym kierunku uchwalając stosowną ustawę o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Stanowiska w sprawie tej ustawy nie zajął jeszcze Senat, co musi uczynić do połowy tego tygodnia. Wszystko wskazuje na to, że Senat na taką formę wyborów się nie zgodzi, stąd też Sejm będzie musiał 7 maja zdecydować o przyjęciu lub odrzuceniu stanowiska Senatu.

O ile do tej pory można było przewidywać, że Sejm bez problemu odrzuci stanowisko Senatu, to w tym wypadku sytuacja jest szczególna, bowiem Jarosław Gowin wraz z grupą kilkunastu posłów zapowiadają, że na wybory ,,kopertowe” się nie zgodzą, przez co PiS może nie być wstanie odrzucić zmian senackich. Jeżeli Sejm odrzuci stanowisko Senatu, to wówczas wybory korespondencyjne zapewne odbyłyby się tydzień później – 17 maja, jeżeli jednak większości dla takiego rozwiązania nie będzie, to wówczas wybory muszą być przeprowadzone w sposób tradycyjny 10 maja. Już dzisiaj wicepremier Jacek Sasin na antenie Radia Zet poinformował, że przygotowanie normalnych wyborów na 10 maja będzie bardzo trudne.

Kluczowy tydzień

Są to obecnie dwa główne scenariusze jakie są na stole, nie można jednak wykluczyć, że w tym tygodniu pojawią się kolejne propozycje. Dzisiaj Onet.pl sugerował, że rozważane jest złożenie przez prezydenta Andrzeja Dudę dymisji, co pozwoliłoby przesunąć wybory na połowę lipca, tym rewelacją zaprzeczył jednak na Twitterze prezydent.

Być może w toku prac w Senacie pojawi się jakaś nowa propozycja. Sytuacja pokazuje, że mamy w Polsce poważny kryzys polityczny, bowiem zgodnie z konstytucją wybory prezydenckie muszą się odbyć do 23 maja.

Ostatni tydzień przed wyborami kojarzył nam się z emocjonującą kampanią wyborczą, teraz tej kampanii właściwe nie ma, natomiast główne emocje dotyczą tego kiedy i w jakiej formie odbędą się wybory.