Jesteś tutaj: Home

Bydgoscy dziennikarze mieli duży problem z powstaniem w Budapeszcie

Napisane przez  Ł.R. Opublikowano w Bydgoszcz środa, 23 listopad 2016 19:31

W niedziele popołudniu w Sali Malinowej Hotelu pod Orłem odbył się zorganizowany przez stowarzyszenie Dwie Korony I Kongres Polsko-Węgierski. Zorganizowany został on w ramach Roku Solidarności Polsko-Węgierskiej, który uchwaliły parlamenty obu narodów. Prezentujemy pierwszą część naszej relacji z tego wydarzenia, być może dla Bydgoszczy historycznego.

 

Kongres otworzył prezes Dwóch Koron Tomasz Szopiński, który przypomniał o średniowiecznych dziejach relacji polsko-węgierskich naszego regionu - Chciałbym tutaj przypomnieć o Sędziwoju Pałuka, który sprowadził do Polski Jadwigę Andegaweńską, naszą przyszłą królową. Dlatego na ziemi kujawskiej jesteśmy ściśle związani już od XIV wieku z narodem węgierskim.

 

 

Bydgoski radny dr Stefan Pastuszewski wygłosił prelekcję poświęconą reakcji bydgoszczan na informację o powstaniu w Budapeszcie i krwawym jej stłumieniu przez wojska sowieckie - W Polsce jak śledzimy reakcję bydgoszczan na rewolucję węgierską, to odzew jest inteligencji głównie. W Bydgoszczy włączyli się również w to masy, czyli ludzie prości – wyjaśniał dr Stefan Pastuszewski. Bydgoszczanie przede wszystkim oddawali krew, ale również zbierane były dary i pieniądze na pomoc poszkodowanemu narodowi węgierskiemu. Miejscem, gdzie gromadzone były dary dla Węgrów był budynek dzisiejszego Muzeum Okręgowego przy ulicy Gdańskiej.

 

Pastuszewski poświęcił również dużo uwagi relacjonowaniu wydarzeń z Budapesztu przez bydgoskie media. Po wydarzeniach Poznańskiego Czerwca 1956 i śmierci Józefa Stalina doszło w Polsce do krótkotrwałej odwilży i pozornego przejścia polskich władz na politykę demokratyzacji - W bydgoskich mediach były dwa miesiące swobody. Ci dziennikarze partyjni ze Stanisławem Mendelskim zaczęli pisać może i prawdę, ale z cały czas z tą służbą partyjną. Byli to bowiem cały czas dziennikarz partyjni – powiedział Pastuszewski- Ci dziennikarze mieli przeświadczenie, że Polska musi być socjalistyczna i że musi pozostawać w sojuszu ze Związkiem Radzieckim. I mieli duży problem z tym Powstaniem w Budapeszcie, które z jednej strony chcieli relacjonować w sposób bardzo wiarygodny, nawet wysłali specjalnego wysłannika. Gazeta Pomorska w połowie listopada wysłała redaktora Bogusława Reicharta do Budapesztu, po to, aby relacjonował sytuację w Budapeszcie.

 

Doktor Pastuszewski przytoczył również nagłówki artykułów - Jeżeli 23 października ma miejsce wiec w Budapeszcie, już 24 października w Gazecie Pomorskiej ukazuje się artykuł mający nadtytuł ,,Za demokratyzacją”, a główny tytuł był ,,Potężna manifestacja przyjaźni węgiersko-polskiej”. 25 października ukazuje się artykuł pt. ,,Wypadki w Budapeszcie”. Już wtedy pojawia się takie pojęcie, że doszło do poważny zaburzeń spowodowanych przez elementy kontrrewolucyjne.

 

Z wypowiedzi Pastuszewskiego wynika zatem, iż bydgoscy dziennikarze nie pochwalali w pełni dążeń narodu węgierskiego, który chciał uniezależnić się politycznie od Moskwy i wyjść z Układu Warszawskiego. Zupełnie inne było nastawienie społeczeństwa, o czym świadczą późniejsze wydarzenia Bydgoskiego Listopada 1956, gdy przed spaleniem zagłuszarki na Wzgórzu Dąbrowskiego, tłum wznosił okrzyki poparcia dla narodu Węgierskiego. Listopad pokazał również, iż odwilż polityczna związana z dojściem Gomułki do władzy była iluzją - gdyż przekaz od partii był następujący - przykładnie ukarać uczestników bydgoskich wydarzeń.

 

W kongresie uczestniczyli również Węgrzy, z posłem Adamem Mirkóczki na czele - Moim pierwszym zadaniem będzie jak wrócę do siebie na Węgry, a potem do parlamentu, opowiedzieć wszystko to czego tutaj się nauczyłem. Przyjeżdżając tutaj myślałem, że wiem bardzo wiele o przyjaźni polsko-węgierskiej, natomiast tutaj doświadczyłem tego, jak jest wiele rzeczy, o których wcześniej nie słyszałem. Jak w tym mieście żyjący tutaj ludzie wykazywali się przyjaźnią polsko-węgierską. Jak wrócę będzie dla mnie najważniejszą rzeczą, aby o tym wszystkim opowiedzieć.

 

 

Fot: Anna Karaszewska