Jesteś tutaj: Home

Czy w CWZS powinny polecieć głowy po olimpijskiej wpadce?

Napisane przez  Łukasz Religa Opublikowano w Bydgoszcz poniedziałek, 15 sierpień 2016 22:38

Jak na razie jedynym działaczem, który wziął na siebie odpowiedzialność za skandal ze stosowaniem dopingu przez braci Zielińskich, którzy mieli walczyć w Rio de Janeiro o olimpijskie medale jest prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Szymon Kołecki, który złożył dymisję. Kołecki czuje się odpowiedzialny, choć to on był przeciwny wysyłaniu Tomasza Zielińskiego na olimpiadę, nie zdołał do tego przekonać jednak większości zarządu. Czy zatem działacze forsujący Zielińskiego nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za ten blamaż.

Bracia Zielińscy pomimo niekorzystnych dla nich badań twierdzą, że niedozwolonych substancji dopingujących nie stosowali. Idą w zaparte i sugerują nawet, że mogą być ofiarami spisku. Takie zachowanie spotyka się raczej z krytyką, głos w tej sprawie zabrał bowiem nawet Minister Sportu i Turystyki Witold Bańka, który w programie ,,Fakty po Faktach” powiedział - Nie wiem, jak olbrzymie trzeba mieć pokłady buty i arogancji, aby stanąć przed dziennikarzami, spojrzeć im głęboko w oczy i powiedzieć: jestem niewinny

 

Prezes PZPC Szymon Kołecki uznał, że Tomasz Zieliński, który miał unikać zgrupowań kadry, nie zasługuje na to, aby reprezentować Polskę na Igrzyskach Olimpijskich w Brazylii. Pod koniec czerwca w Warszawie odbyło się posiedzenie zarządu PZPC na którym decyzja Kołeckiego nie uzyskała większości. Obecni byli na tym posiedzeniu, wiceprezes sekcji podnoszenia ciężarów CWZS Zawisza Arkadiusz Ratajczak (również skarbnik zarządu PZPC) i będący na etacie wojskowym trener ciężarowców CWZS Piotr Wysocki, którzy bronili Tomasza Zielińskiego i przekonali większość zarządu do pozwolenia mu o ubieganie się o start w Rio de Janeiro. Za Zielińskim głosowali wówczas: Ryszard Szewczyk, Wojciech Gesek, Mariusz Jędra, Lech Labudda, Arkadiusz Ratajczak i Henryk Szynal.

 

Braci Adrian i Tomasz Zielińscy do Zawiszy przeszli na początku roku z Tarpanu Mrocza. Transfer mistrza olimpijskiego miał być szansą na poprawę prestiżu CWZS Zawisza Bydgoszcz, gdyż zawodnicy byli wymieniani jako faworyci do medali w Rio. Niestety transfer ten okazał się blamażem i kolejnym ciosem dla Zawiszy w roku jubileuszu 70-lecia (kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się również, że walcząca o awans do Ekstraklasy sekcja piłkarska spadnie do najniższej ligi). Czy znajdą się odpowiedzialni tego blamażu?

 

Obecnie próbuje się słusznie wskazać jako winnych samych zawodników, którzy zostali przez sekcję zawieszeni. Tylko czy działacze powinni uciekać od odpowiedzialności. Wiceprezes Arkadiusz Ratajczak wraz z innymi członkami zarządu sekcji podnoszenia ciężarów, nie mieli skrupułów, aby wyrzucić z boisk przy ulicy Gdańskiej Stowarzyszenie Piłkarskie ,,Zawisza”, tylko dlatego, że skonfliktowane było z Radosławem Osuchem, byłym właścicielem spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA, który ostatecznie z Bydgoszczą pożegnał się w sposób bardzo brzydki. Tamte decyzje tłumaczono dobrem CWZS. Dzisiaj mamy do czynienia z powodu sekcji podnoszenia ciężarów ze skandalem międzynarodowym. Wydaje się za zasadne zbadanie, czy o stosowaniu przez niedoszłych olimpijczyków dopingu wiedzieli trenerzy oraz działacze.

 

Stawką dzisiaj jest bowiem przyszłość dyscypliny jaką jest podnoszenie ciężarów Polsce. Utracone międzynarodowe zaufanie będzie trzeba odbudowywać długimi latami. Zatem nawet z punktu widzenia wizerunkowego dymisję działaczy nie powinny być niczym nadzwyczajnym. Do dymisji przecież podał się jako pierwszy prezes Kołecki.