Monety w większości były bite w mennicach Republiki Siedmiu Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich, niektóre datowane są nawet na XVI wiek. Wokół skarbu narodziło się kilka teorii, warto wspomnieć o tej, którą kilka dni temu na spotkaniu zorganizowanym przez Centrum Edukacyjne Bydgoszcz im. gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego, przedstawił znany bydgoski archeolog Robert Grochowski.
- Ten skarb świadczy o potędze Bydgoszczy w czasach I Rzeczypospolitej. Myśmy wiedzieli, że Bydgoszcz była ważnym miastem, że była liczącym się partnerem, ale nie mieliśmy namacalnych dowodów. Wreszcie mamy coś co świadczy, że bydgoskie rzemiosło było na przyzwoitym poziomie – ocenia Grochowski.
Zdaniem Roberta Grochowskiego skarb został ukryty w dzisiejszej Katedrze, w trakcie Potopu Szwedzkiego, jednego z najgorszych z dziejach Bydgoszczy okresów. W jego opinii monety pochodzące z Niderlandów najprawdopodobniej były zapłatą za płody rolne, co właśnie ma podkreślać potencjał gospodarczy Bydgoszczy z XVI i XVII wieku.
Właściciel, będący nadal zagadką, najprawdopodobniej obawiając się Szwedów postanowił swój majątek ukryć w bezpiecznym miejscu, a za takowe uchodziła fara. Skoro kosztowności przeleżały prawie 400 lat, to musiało świadczyć o tym ,że ta osoba niedługo po ukryciu skarbu dostała się w ręce Szwedów i nie zdążyła nikogo poinformować o zdeponowaniu majątku.
Grochowski wartość znaleziska szacuje na 10 mln zł. W tamtym okresie, przy tamtej wartości pieniądza, było to koło 3 tys. zł, gdy roczny żołd husarza, elitarnej polskiej jazdy, wynosił 150 zł, a średniej wielkości wieś kosztowała 200 zł. Za wspomniane 3 tys. zł, można było kupić wieś wielkości Szubina.
Nagranie spotkania zorganizowanego przez Centrum Edukacyjne Bydgoszcz: