Jesteś tutaj: Home

Kolejne rozmowy u wojewody w sprawie terenów pozachemowskich. Omówiono kilka wątków

Napisane przez  Łukasz Religa Opublikowano w Bydgoszcz piątek, 05 kwiecień 2019 17:33

W piątek odbyło się kolejne spotkanie organizowane przez wojewodę w temacie współdziałania na rzecz rekultywacji terenów skażonych przez zakłady chemiczne Zachem w Łęgnowie. Rozmawiano m.in. o powołaniu spółki wodnej przez mieszkańców, a także wyjaśnienia przedstawiał syndyk masy upadłościowej. Zgrzytem mogła być natomiast zdobiąca salę wystawa, która sugerowała, że Donald Tusk i Bronisław Komorowski mogą odpowiadać za ,,mord smoleński”.

 

W spotkaniu obok wojewody udział wzięli minister Łukasz Schreiber, przedstawiciele RDOŚ, WIOŚ, posłowie PiS, wicemarszałek województwa Zbigniew Ostrowski, radny wojewódzki Łukasz Krupa, zastępca prezydenta Maria Wasiak oraz radni Rady Miasta Bydgoszczy. Obecny był także prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej Ireneusz Stachowiak. Jak tłumaczył wojewoda Mikołaj Bogdanowicz jego obecność związana była z podjętymi działaniami, na rzecz sfinansowania przez Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska badań powierzchniowych wody w Łęgnowie.

 

Powstanie spółka wodna? Dużo zależeć będzie od mieszkańców

Minister Łukasz Schreiber kontynuował myśl z ostatniego spotkania, aby powołać przy udziale mieszkańców Łęgnowa spółkę wodną, która mogłaby by od miejskich wodociągów kupować wodę hurtowo, przez co mieszkańcy skażonych terenów mogliby płacić za wodę mniej. Towarzyszył mu dyrektor Andrzej Kulon, który przedstawił założenia projektu roboczego nazwanego Spółką Wodną Łęgnowo-Wieś Spółka mogłaby uzyskiwać na swoją działalność dotacje z państwa oraz samorządu. Padła sugestia, że wskazana byłaby obecność w tej spółce Miejskich Wodociągów i Kanalizacji. Nie podnoszono jednak kwestii o tym czy to państwo, czy samorząd wzięłyby główny ciężar finansowy tego przedsięwzięcia.

 

Minister Schreiber przyznał, że temat dostaw wody dla mieszkańców, przy problemie rekultywacji jest poboczny, ale jak zaznaczył – Sprawiedliwość nakazuje nam również pamiętać o sprawach społecznych.

 

Zdaniem prezydent Marii Wasiak kluczowe dla wyjaśnienia zasadności potraktowania mieszkańców Łęgnowa na specjalnej taryfie, jest zbadanie czy prowadzone przez nich uprawy z powodu podlewania wodą ze studni są szkodliwe dla odbiorców. Wasiak zaznaczyła jednak – Jeżeli jakaś grupa inicjatywna przedstawi jakiś plan jakby taka spółka miała funkcjonować, to jesteśmy otwarci na pomoc – oświadczyła w imieniu Urzędu Miasta.

 

Dużo zależeć będzie zatem od działań oddolnych mieszkańców. Jak się dowiedzieliśmy, jakieś rozmowy oddolne w tym kierunku są już prowadzone.

 

Interes społeczny, a interes wierzycieli

Na spotkanie zaproszono syndyka masy upadłościowej po spółce Infrastruktura Kapuściska (spadkobierca Zachemu), który był krytykowany m.in. za doprowadzenie do wyłączenia ujęcia barierowego, co doprowadziło do rozpowszechnienia się skażonych wód podziemnych na dużym obszarze – Nie można oczekiwać od syndyka, aby angażował środki, które pozyskał ze sprzedaży majątku na ochronę środowiska. Żaden artykuł prawa upadłościowego tego nie przewiduje, co więcej takie działania byłyby odebrane jako działanie na szkodę wierzycieli.

 

W dyskusji poseł Piotr Król stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby najbardziej skażone działki zostały przejęte albo przez państwo albo przez samorząd.

 

Dyrektor RDOŚ Maria Dombrowicz zarzucała syndykowi sprzedaż działek skażonych za bezcen, co prowadzić może do unikania odpowiedzialności. Padały również zarzuty o celowe przedłużanie postępowań przez syndyka – 50 tys. zł za trudną działkę nieznanemu podmiotowi.

 

- Proszę liczyć się z wypowiedziami, ja niczego nie sprzedaje za bezcen – ripostował syndyk – Wpłynęły trzy oferty, a to, że oferent zaproponował 60 tys. zł, to również uwzględniał przyszłe koszty remediacji.

 

Smoleńska wystawa

Dyskusja była dość merytoryczna, pomimo incydentu jakim było goszczenie na ścianach sali w której rozmawiano wystawy poświęconej katastrofie smoleńskiej, na której były zdjęcia z transparentami z takimi zwrotami jak np.: ,,tuskoland”, ,,mord smoleński”, ,,reżim Tuska i Komoróska”, ,,Smoleńsk to zbrodnia bandy Tuska”.

 

 

 

- Ta wystawa potęguje podziały w społeczeństwie i w takim otoczeniu trudno rozmawiać merytorycznie – zaprotestował radny wojewódzki Łukasz Krupa, jednocześnie z uwagi na wagę problemu pozachemowskiego, nie wnioskował o zmianę sali.

 

W związku z wystawą zdjęć pana Zbigniewa Plucińskiego pt. „To nie reszka, to Polska”, która ma miejsce w sali im. Bydgoskiego Marca 1981 roku w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy, wyjaśniam, że inicjatywa jej zorganizowania wyszła ze strony bydgoskiego środowiska dawnej opozycji antykomunistycznej – czytamy w oświadczeniu doradcy wojewody Jarosława Jakubowskiego - Podkreślam, że zdjęcia na niej prezentowane są fotoreportażem, dokumentującym tamte wydarzenia i tamte emocje. Zdaję sobie sprawę, że prezentowane na fotografiach transparenty i napisy mogą wywoływać kontrowersje, jednak trudno polemizować z zaistniałymi i udokumentowanymi przez autora zdjęć zdarzeniami, a tym bardziej cenzurować je. Tak po prostu było. Daje się zauważyć, że przestrzeń publiczna dla prezentowania konserwatywnych, niepodległościowych czy innych „niesłusznych” przekonań jest częstokroć ograniczana np. pod pretekstem „mowy nienawiści”. Dowodem na to są choćby żądania usunięcia wystawy pana Zbigniewa Plucińskiego z urzędu wojewódzkiego.