Jesteś tutaj: Home

Były minister spraw zagranicznych o Brexicie

Napisane przez  Ł.R. Opublikowano w Bydgoszcz środa, 03 kwiecień 2019 23:30

Jeżeli nic się nie wydarzy, to 12 marca Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii Europejskiej. Spotkanie z byłym szefem polskiego MSZ Radosławem Sikorskim zorganizowali w środę w restauracji ,,Śródmieście” Młodzi Demokraci. Sikorski będzie też liderem listy wyborczej Koalicji Europejskiej z województwa kujawsko-pomorskiego do Parlamentu Europejskiego.

 

- Brexit ma swoje korzenie przynajmniej w latach 80-tych – wyjaśniał Radosław Sikorski, który przyznał, że w tamtym okresie mieszkał w Anglii - Wielka Brytania przystąpiła do Unii w pierwszej połowie lat 70-tych. Dla Wielkiej Brytanii wejście do Unii Europejskiej było przyznaniem się do porażki, a nie było jak w przypadku innych krajów sukcesem. Brytyjczycy w latach 60-tych i 70-tych próbowali ratować imperium, ratować wspólnotę brytyjską. Wejście do ówczesnego wspólnego rynku było przyznaniem się do tego, że to nie działa. Wielka Brytania była wówczas w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej.


Zdaniem byłego szefa polskiej dyplomacji oraz byłego Marszałka Sejmu RP, brytyjska klasa polityczna nigdy nie wzięła na siebie odpowiedzialności wyjaśnienia tego brytyjskiemu społeczeństwu - Rząd sprzedał referendum opinii publicznej jako wejście do wspólnego rynku, jako do struktury czysto ekonomicznej. Nie było to do końca prawdą, bo Unia Europejska miała od samego początku aspiracje polityczne. Zresztą motyw założenia był najbardziej polityczny z możliwych, mianowicie zapobieżenie wojny. Kolejne rządy mówiły jednak Brytyjczykom, że jest to tylko motyw gospodarczy. Brytyjska klasa polityczna nigdy nie wzięła odpowiedzialności za to, aby wytłumaczyć Brytyjczykom, że Unia jest polityczna i jest przede wszystkim demokratyczna.

 

- Mieszkałem w Anglii w latach 80-tych i przyznam się, uważałem się za eurosceptyka, bo wierzyłem w to co pisano w brytyjskich gazetach, że dyrektywa to jest coś co wymyślają brukselscy biurokraci i narzucają państwom członkowskim. To jest po prostu nieprawda, dyrektywy powstają na wniosek albo Komisji, albo Rady, czyli państw członkowskich, a ostatnio też za zgodą Parlamentu Europejskiego, który jest demokratycznie wybrany. Przecież Rada, czyli rada państw członkowskich, tam są ministrowie demokratycznie wybranych rządów – mówił Sikorski.

 

W jego opinii instytucje Unii Europejskiej charakteryzują się większym stopniem demokratyzacji niż chociażby parlamenty narodowe, gdzie chociażby w polskim Sejmie do przegłosowania prawa wystarczy poparcie o jednego posła więcej, niż liczy połowa izby. Natomiast zgodnie z ordynacją wyborczą w praktyce dla uzyskania większości w parlamencie wystarczy poparcie mniejsze niż 40% głosujących w wyborach. W przypadku głosowań Rady Europy wiele decyzji podejmuje się jednomyślnie po wcześniejszych negocjacjach lub poprzez podwójną większość, czyli daną regulację musi poprzeć więcej niż połowa państw członkowskich, zamieszkiwanych przez więcej niż połowę obywateli Unii Europejskiej.

 

Dzisiaj zadawanym często pytaniem jest jak wpłynie Brexit na Polskę - Ja bym się o losy innych Polaków, którzy są już w Wielkiej Brytanii nie martwił, oni będą musieli wypełnić tylko jakiś formularz, aby swój pobyt usankcjonować.

 

Gorsza będzie sytuacja osób, które będą się m.in. z Polski wybierać do Wielkiej Brytanii, bowiem w opinii byłego Ministra Spraw Zagranicznych, sytuacja obywateli UE w tym zakresie zrównała się ze statusem obywateli państw tworzących w przeszłości Imperium Brytyjskie.

 

Na spotkanie z politykiem przybyli głównie młodzi ludzie.