Jesteś tutaj: Home

Komentarz i analiza po II turze wyborów

Napisane przez  Łukasz Religa Opublikowano w Bydgoszcz wtorek, 06 listopad 2018 00:17

Dość ciekawe wydarzenia polityczne miały ostatnio miejsce w podbydgoskich gminach – w Białych Błotach i Koronowie. Temu jak głosowali mieszkańcy obu samorządów, poświęcę swoją analizę. W przypadku Koronowa otwarte zostaje pytanie – na ile koronowian zachwycił nowy burmistrz Patryk Mikołajewski, a na ile dosyć mieli rządów urzędującego od 12 lat Stanisława Gliszczyńskiego?

W mojej opinii to właśnie negatywny elektorat Gliszczyńskiego mógł sprawić, że mieszkańcy Koronowa poszli do urn głównie z nastawieniem głosowania przeciwko niemu. Wielu koronowian ostatnią dekadę postrzega trochę jako czas marazmu. Życie idzie do przodu, gmina zbytnio się nie zmienia. Mikołajewski jest znacznie młodszy od Gliszczyńskiego, stąd też wiele osób mogło pomyśleć, że młodszemu może będzie się bardziej chciało, na pewno bardziej od burmistrza który po 12 latach rządów może być zmęczony. Burmistrz Gliszczyński w pewnym sensie przegrał ze zjawiskiem tzw. zmęczenia materiału, z którym liczyć musi się każda osoba pełniąca funkcję publiczną. Jeżeli tak było, to Patryk Mikołajewski ze swoim hasłem wyborczym ,,Koronowo budzi się” trafił w punkt i wygrał.

 

Już po I turze sytuacja burmistrza Gliszczyńskiego była ciężka, z Mikołajewskim co prawda przegrał nieznacznie, ale wszyscy się mogli spodziewać, że elektorat związanego z PiS Bogusława Guzińskiego zagłosuje na Mikołajewskiego. Gliszczyńskiego wsparli politycy Koalicji Obywatelskiej, co było próbą odmiany tej rywalizacji wyborczej – do Koronowa przyjechał m.in. marszałek Piotr Całbecki z poparciem. Ten ruch mnie trochę zdziwił, bowiem w tej części województwa nie jest on zbyt popularnym politykiem. Również w Koronowie są tacy, co mają mu za złe, iż zapisana w Strategii Rozwoju Województwa budowa linii kolejowej z Koronowa do Bydgoszczy przez ostatnie lata nie była ruszona, a można było już dawno zacząć prace koncepcyjne. Społecznicy wierzący w tej projekt, od samego początku wspierali natomiast Mikołajewskiego, Rafał Wąsowicz nawet opracował koncepcję rozwoju transportu zbiorowego w tej gminie, pokazując odważne rozwiązanie, czyli coś czego brakowało przez ostatnie lata Gliszczyńskiemu.

 

O kampanii hejtu przeciwko Mikołajewskiemu już się nie będę rozpisywał, bo w mojej opinii jej znaczenie było marginalne, choć z powodów etycznych należy ją stanowczo potępić.

 

Koronowo to w pewnym sensie porażka Koalicji Obywatelskiej i PiS, choć działacze tej drugiej siły chcą się do sukcesu Mikołajewskiego przypiąć, zapominając iż ich kandydat odpadł już po I turze.

 

Przegrać jak Maison

Dość podobna sytuacja miała miejsce po I turze w Białych Błotach, choć specyfika gminy jest znacznie inna, ale o tym napiszę w dalszej części tekstu. Pierwszą turę wygrała zdecydowanie Magdalena Maison, pracująca w Urzędzie Gminy, mając blisko tysiąc głosów przewagi nad drugim Dariuszem Fundatorem. Trzeci wynik uzyskał, związany również z Urzędem Gminy, Henryk Sykut. Wydawało się, że elektorat Sykuta poprze Maison, przez co ta kandydatka stała się faworytką II tury. W niedzielę 4 listopada triumf świętować mógł jednak Fundator, głównie przez to, iż przez te 2 tygodnie od Maison odwróciło się około 900 wyborców. Można powiedzieć – spektakularna porażka.

 

O kampanii wyborczej w tej gminie można by się rozpisywać, ale zwrócę uwagę na jeden poważny błąd kandydatki, czyli nie przyjście na debatę. Ostatecznie była to tylko debata z Fundatorem. Jak rozmawiałem z ludźmi o tym wydarzeniu, to wiele osób marginalizowało znaczenie tej debaty – mało kto ją oglądał – słyszałem. Debata była transmitowana przez internet. Zgodzę się z tym, iż nieliczni odsłuchali ją w całości, ale najważniejszy był tutaj fakt, że zaproszona kandydatka Maison nie przyszła, okazując w pewnym sensie arogancję wobec wyborców, bo trudno dzisiaj sobie wyobrazić proces wyborczy bez rzeczowej debaty. Ta informacja poszła właśnie w świat i mogła stać się główną przyczyną porażki Maison.

 

Specyficzna sytuacja

Żeby zrozumieć Białe Błota, trzeba poznać pewien ciąg wydarzeń. Jesienią ubiegłego roku urzędujący formalnie jeszcze wójt Maciej K. trafia do aresztu. Do rządzenia gminą już jednak nie powrócił. Najpierw władzę przejął wicewójt Jan Czekajewski, który był wówczas jedną nogą na emeryturze. Na przełomie 2017 i 2018 roku Czekajewski powołał kolejnego wicewójta Jana Jaworskiego, który przejął władzę w Białych Błotach. Była to sytuacja chyba w Polsce pionierska. O tym kto będzie dalej rządził gminą Czekajewski zdecydował na naradzie z częścią urzędników gminnych i niektórymi radnymi. W mojej opinii fatalny błąd popełnił wojewoda Mikołaj Bogdanowicz, bowiem powinien zawnioskować do premiera o powołanie rządowego komisarza. Ustawodawca przewidział bowiem, że mogą zdarzyć się sytuacje, iż dla przywrócenia ,,normalności” w samorządzie powołuje się osobę spoza ,,ratuszowego układu”. W tym wypadku pozwolono urzędnikom wybrać wicewójta, tym samym proklamując specyficzny ustrój – demokrację urzędniczą.

 

Później byli tacy co kwestionowali chociażby legalność sprawowania władzy przez Jaworskiego. Na szczęście po 16 listopada, ta specyficzna sytuacja w gminie Białe Błota dobiegnie końca.

 

Przed wyborami ze środowiska Urzędu Gminy wystartowała dwójka kandydatów – Maison i Sykut. Fundator był natomiast związany z mieszkańcami niezadowolonymi z możliwości powstania kurzych ferm blisko domów mieszkalnych. Skupił on w praktyce wokół siebie też inne grupy mieszkańców, niezadowolone kierunkami w jakich zmierzała gmina. W niedzielę mieszkańcy postawili na Fundatora, dając mu po części mandat również do zakończenia epoki ,,urzędniczej demokracji”.