Trudno się dziwić związkowcom, że podjęli działania protestacyjne. Do końca roku pracę straci bowiem 700 osób. Likwidacja zakładu doprowadzi także do kolejnych kilkuset zwolnień w firmach, które współpracowały z Zachemem.
O godzinie 11:30 przed zakładem stanęło około 300-tu związkowców z Solidarności - Przez złodziejską prywatyzację, którą przeprowadziło ministerstwo skarbu, którą do dnia dzisiejszego nie skończono. W naszej ocenie w nasz zakład Ciech nie zainwestował nawet złotówki. Zarząd Ciechu ignoruje nas na każdym kroku – mówił do zgromadzonych Grzegorz Lewicki, wiceprzewodniczący ,,Solidarności” w Zachemie – Miało dzisiaj odbyć się spotkanie. Przed chwilą się dowiedzieliśmy, że jednak do niego nie dojdzie, nazwano nas chuliganami. Jesteśmy chuliganami we własnym kraju.
W czasie manifestacji padały okrzyki ,,złodzieje” i ,,zdrajcy”. Ten drugi ma związek ze sprzedażą technologii niemieckiej firmie, która planuje wybudować konkurencyjny dla Zachemu zakład (bydgoski zakład do tego czasu będzie już zlikwidowany). Niemiecka firma ma zainwestować w 400 miejsc pracy pod Wrocławiem, dlaczego nie w nasz zakład – pytał się Andrzej Werner.
Krytykowano także władze miasta za bierność oraz polityków Platformy Obywatelskiej: Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Pawła Olszewskiego i Jana Rulewskiego.
Mówią, że nami się zaopiekują. 4 mln złotych na naszą aktywizację zawodową. Część tych pieniędzy przeznaczone będzie dla pań i panów co poprowadzą dla nas kursy, po których będziemy nadal ludźmi bezrobotnymi. Tak obrazowo pan prezes Ciechu dostanie 10 mln złotych odprawy – kontynuował Lewicki.
Po zakończeniu manifestacji związkowcy ruszyli w kierunku gabinetu prezesa, który był zamknięty z racji nieobecności zainteresowane. Padły okrzyki – zostajemy – pracownicy liczyli bowiem, że prezes wróci z nimi porozmawiać.
Związkowcy planują kolejne akcje.